Oaza

Chocolate

Oaza spokoju, ostoja sprawgnionych duszyczek pustyni. Nie jednemu uratowała życie, nie jeden umarł nieopodal dojrzawszy z oddali drzewa. Kości walają się dookoła niej, nie ma ich jednak wiele. Wśród wzgórz pustyni i jej morderczych piasków bowiem kwitnie życie.
Woda, palmy i zielona trawa... Odpocznij zatem wędrowcze. Pozwól, by Oaza ukołysała twe serce.

Kaszmir

Szedł powoli po pustyni w zamyśleniu, myślał o Grace... Ona go zauroczyła ale nie chciał tak szybko stracić wolności, chciał poznać jeszcze niejedną klacz i przeżyć nie jeden romans ale był pewny, że to do niej właśnie wróci. Jego kopyta zapadały się w piasku a grzywę rozwiewał ciepły pustynny wiatr. Nie było mu ciężko iść wręcz przeciwnie szedł bez choćby cienia zmęczenia, lecz kiedy doszedł do oazy z chęcią napił się wody.

Musta Tulevia

Powoli do tego miejsca weszłą Musta. Przeszła obok źrebaka niby go nie zauważając, a mimo to obserwowała go kątem oka. Spojrzała na wodę, ta woda była jakaś ... inna. Schyliła się i wzięła łyk. I w smaku była lepsza...

Kaszmir

Spojrzał na przybyłą i podszedł do niej -Witaj- Powiedział jednocześnie otrząsając się z piachu. Nie lubił samotności to też był skory porozmawiać nawet z największym złem tego świata, nie był na szczęście do tego zmuszony bo była to tylko kara klacz.

Grace

Biegła przez pustynię gdy naglę ujrzała Kaszmira. Wydłużyła krok co dodało jej szybkości. Z daleka zarżała do niego bardzo donośnie i radośnie.

Musta Tulevia

- Witaj - Musta najwyraźniej się nim zainteresowała. - Jestem Musta Tulevia - szepnęła do niego cicho. Jej głos był taki... pośredni. Ani zły ani dobry. Cichy i kojący oraz zdecydowany i grzmiący. Jej głos był przeciwieństwem do siebie.
Kara klacz przyjrzała mu się. Czyżby Ogniste Serce?

Kaszmir

zostawiając karą klacz samą sobie podbiegł do Grace. Ukłonił się wystawiając jedną nogę bardziej do przodu i powiedział -Witaj moja piękna!- po czym wstał, szturchnął ją chrapami w szyję a na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.

Grace

-Och witaj książę- I pocałowała go delikatnie w ''policzek'' po czym uśmiechnęła się słodko.

Musta Tulevia

Nienawidziła jak ktoś tak z nią postępował. Syknęła zła i weszła do wody. Już go nie interesował ten ogier. Ani trochę. Za to teraz brodziła w wodzie ciesząc się ciepłem dnia. W oczach można było wyczytać obrzydzenie, ale i obojętność na ogiera i klacz. Już ją nie obchodzili. Teraz sama zajmowała się sobą.

Kaszmir

-Co tam u mojej księżniczki?- Zapytał a w jego oczach znów pojawiły się figlarne iskierki raczej nie zwiastujące niczego dobrego, przynajmniej tak się zdawało. Widok Grace od razu poprawił mu humor bo któż innym mógł go bardziej rozweselić?

Grace

-Och dobrze, dobrze. Bardzo dobrze- Powiedziała wesoła i uśmiechnęła się figlarnie. Wyraźnie miała ochotę na coś szalonego...

Kaszmir

Czy te oczy mogły być tylko oczami romantycznego niewiniątka? Nie, pewnością nie.
-Na co ma kochana Grace ochotę?- spytał i trzasnął ogonem niczym batem by odgonić natrętne muszyska.

Grace

Zaczęła obchodzić go dookoła i patrząc figlarnym uwodzicielskim wzrokiem. -Kochana Grace ma ochotę na pana Kaszmira- I stanęła przed nim bardzo blisko.

Kaszmir

-Skoro tak...- wymruczał i skubnął ją w gnasz zjeżdżając po szyi coraz niżej... od czasu do czasu muskając ją chrapami. Przechodziły go miłe dreszcze, ale nie on nie był taki nie o to mu chodziło, nie. Spojrzał jej prosto w oczy...

Musta Tulevia

Skrzywiła się na widok tych "zalotów". O nie. Zarżała poirytowana. Co to to nie. Stanęła dęba i machając chwilę kopytami, znowu stanęła na ziemi.Odbiegła kurząc za sobą. Pobiegła.

Chocolate

Oaza była ulubionym miejscem Chocolate. To stąd właśnie przybyła do Krainy, to Oaza była miejscem, w którym się pojawiło, które uratowało jej życie nim doszła do Mokradeł. Ogniście ruda klacz przychodziła tutaj w każdej wolnej chwili.
Znała wszystkie sekrety Oazy.
Spojrzała na dwójkę zakochanych i uśmiechnęła się lekko.
- Salve ! - zakrzyknęła na powitanie koniom.

Grace

Odwróciła się i spojrzała na Choco. Skinęła jej łbem po czym powróciła namiętnym wzrokiem do Kaszmira. -Ach... Gdyby ten cudowny ogier nie był tylko zwykłym podrywaczem....- Rozmarzyła się głęboko i pocałowała go prosto w chrapy bardzo namiętnie. Korzystała z właśnie tej chwili gdy miała go tylko dla siebie...

Kaszmir

...Ciekawe co Ona sobie o mnie myśli... To pytanie kłębiło mu się w głowie nie dając spokoju. Spojrzał na Grace-Grace... Czujesz coś do mnie?- zapytał z pełną powagą w głosie nie zwracając uwagi na Chocolate.

Grace

Spoważniała bardzo. -Tak, czuję. Bardzo dużo. Jeszcze nie jestem pewna czy to miłość lecz wiem, że mocne zauroczenie. Lecz wiem, że ty jesteś.... jesteś... uwodzicielem i nie poprzestaniesz na mnie...- Spuściła łeb patrząc nie wiadomo gdzie.

Kaszmir

Uśmiechnął się -Pamiętaj, że zawsze będę kochał tylko ciebie żadną inną- Odparł szczerze spodziewał się czegoś innego ale i tak mu ulżyło. Grace... Tak to była ona ale wiedział, że na partnerstwo jeszcze za wcześnie ale na miłość nie.

Grace

Bardo ucieszyły ją słowa Kaszmira. teraz już była pewna, że go kocha. Prawdziwie kocha. Podeszła do niego i przytuliła go. -Kocham Cię.- Powiedziała szczęśliwa z ego słów i wzruszona.

Kaszmir

Szturchnął ją chrapami -Może się przejdziemy?- spytał z ciepłym uśmiechem i nie czekając na odpowiedź klaczy ruszył powoli przed siebie przyspieszając powoli. Spoglądał na nią co jakiś czas z niedowierzaniem.

Grace

Poszła za nim spokojnym krokiem. -Nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko leci... że już jesteśmy dorośli...- Powiedziała zamyślona. Tęskniła za tamtymi czasami lecz teraz mogła założyć rodzinę.

Kaszmir

-Tak, ja też...- odparł i szedł w zamyśleniu przed siebie, tuż obok pięknej Grace. Myślał jak będzie wyglądała ich przyszłość i cy przetrwa? Tego nie wiedział ale był pewien, że to im jeszcze nie grozi. Spojrzał na Grace a potem zwrócił swój wzrok ku niebu.

Grace

Patrząc na niego myślała o nich. Co będzie dalej... Jaka będzie ich przyszłość. i czy będzie? Wciąż patrzała na niego